raczej nie definitywnie, jednak na skutek (głównie) chronicznego niedoczasu chwilowo jestem zmuszona uwolnić niektóre z rozlicznych sroczych ogonów. zanurzanie się w życiu z głową wymaga odwagi, trening odwagi wymaga czasu, czas zaś, jakby go mocno nie szarpać, rozciągnąć się nie chce.
drogą eliminacji padło na ten kawałek podłogi, jako od dawna wymagający zmiany koncepcji. nowy koncept, co prawda jak dotąd ledwo siekierą ociosany, ale już gdzieś tam się pojawił, za to nie ma melodii do uczciwego wdrożenia go. czy też odpowiedniej pogody. mniejsza z tym.
mówiąc wprost: czas na małą reorganizację, której rozmachu ani czasu trwania nie jestem w stanie określić w tym momencie. buk jeden raczy wiedzieć czym to wszystko się skończy.
c u.