Tak tak, nie dla wszystkich jest to może oczywiste i zrozumiałe, ale to, co miłe sercu pieścić należy dzień w dzień, stale i wytrwale, nie czekając na wielki dzwon, bo dziad ten spiżowy, gdy po długich, niczym panna na wydaniu, namysłach zdecyduje się wydać głos, to bije najczęściej już tylko na trwogę; pielęgnować trzeba z pietyzmem inicjatywy oddolne, dmuchać, chuchać, na boki rozglądać się rozsądnie, by horyzonta skurczeniu nie uległy, zmysły światem się nakarmiły a przefiltrowana treść mogła stać się przedmiotem rozmów międzyplanetarnych.
Żaliła mi się swego czasu jedna znajoma, że siły żywotne i motywacja już ją całkiem odeszły, jeśli idzie o jej chłopa, bo 'o uwagę jego zmuszona jest konkurować z jego pracą, komputerem i rowerem - w podanej kolejności', ale niestety nie znalazła u mnie ukojenia swych zszarganych nerwów ni krztyny zrozumienia, bo ja zwykłam wychodzić z założenia, że w związku chodzi o raczej o symbiozę a nie o pasożytnictwo. Takoż twierdzę, że nieposiadanie własnych zainteresowań, jakiegokolwiek hobby, czy choć tylko ulubionego zajęcia do niczego dobrego nie prowadzi i zwykle finał znajduje w uwieszeniu się na drugiej osobie i takich właśnie lamentach, że on czy ona śmie swoje sprawy przedłożyć nad niańczenie glona. I w gloniej głowie za nic nie chce pomieścić się rozumowanie, że może warto byłoby popracować nad sobą, sprawić, by to drugie też musiało trochę pozabiegać, pokonkurować o pierwsze, może nawet nie tyle konkurować, bo nie o wyścig przecież chodzi, ani też to nie są żadne zawody, ale by być dla drugiego człowieka ciekawszym, by go interesować, intrygować, by mieć o czym rozmawiać, mieć emocje i uczucia do podziału, mieć czym się przed sobą chwalić - i chwalić się wzajemnie i wzajemnie dopingować się do zwleczenia tyłka z kanapy.
Amen.
No comments:
Post a Comment
leave a comment if you wish