22 December 2008

Notka refleksyjna

Życie to puzzle.

Skomplikowana układanka, w której nigdy liczby elementów nie poznasz do końca, bo ciągle dochodzą nowe, w dodatku zadziwiająco często od razu do całości pasujące.

Układasz mozolnie, dopasowujesz pieczołowicie fragment do fragmentu i kiedy już jesteś blisko celu, to albo pojawia się nowy puzel, albo, co gorsza, przypadkowy zbieg okoliczności powoduje, że całość rozsypuje się jak cukier z dziurawej torebki.

Żyjesz dopóty, dopóki masz entuzjazm składać swoją układankę ciągle od nowa, za każdym razem odkrywając, że jest coraz bardziej logiczna, coraz ładniejsza i że elementy, które wcześniej wydawały ci się ułożone na właściwych miejscach, lepiej pasują w innych.

17 December 2008

Notka wywołana

Wywołana przeczytaniem tego wpisu.
Ranyyy... mam identyczne wspomnienie, tylko moim marzeniem było dostać 'domek dla lalki z mebelkami', rzecz dwadzieścia parę lat temu raczej niedostępną, szczególnie na prowincji.
I dostałam ten domek, Rodzice zrobili go własnoręcznie z będących pod ręką materiałów i był sto razy piękniejszy niż rurzowe plastikowe koszmarki, które widywałam już później, w erze dostępności wszystkiego...

12 December 2008

Notka przezsenna

Znaczy nie przez sen pisana, o nie. Mój organizm po wielu miesiącach buntu ostatecznie zachował się po francusku, czyt. wywiesił białą flagę, skapitulował i przyzwyczaił się do przełączania na tryb 'on' wraz z pierwszym sygnałem budzika. Przezsenna oznacza tu zainspirowana tym co mi się dziś śniło.

Śniło mi się, że byłam w ciąży. Panienka od usg wręczyła mi końcówkę do ręki i przykazała się obsłużyć. No więc tak jeżdżę sobie tym ustrojstwem po brzuchu, a panienka naukowym tonem komentuje - o, tu ma pani śledzionę, tu wątrobę, a pomiędzy tym śliczna ośmiotygodniowa ciąża.

Na dzień dzisiejszy co prawda bardziej mnie cieszy, że mam śledzionę i że jeszcze mam wątrobę, ale co by nie mówić, wizja możliwości posiadania 'ślicznej' c. też jest kusząca. Mam również silne podejrzenia, z jakiej przyczyny taki sen wygenerował się w mojej głowie. Otóż taszczyłam wczoraj do domu pracową paczkę świąteczną, drobne kilkanaście kilo rozmieszczone w dwóch reklamówkach. Coby sobie nie naciągnąć łapek po kolana wpadłam na pomysł przetransportowania ich razem, w jednej dużej torbie typu eko niesionej oburącz przed sobą. I o ile po terenie poziomym transport odbywał się w miarę sprawnie, o tyle przemieszczanie pionowe (czytaj: schody) pokonało mnie już po kilku pierwszych stopniach. I tak mi wczoraj, podczas tego niesienia smakowitych wiktuałów (motyw wątroby i śledziony) przyszło do głowy, że nie mogę dopuścić do zwiększenia swojej wagi o więcej niż o jakieś 15% obecnej (motyw ciążowy), bo w przeciwnym wypadku na takie powiedzmy drugie piętro pozostanie mi tylko wczołgiwanie. Albo wyciągarka budowlana :P



A tak już kompletnie z całkiem innej beczki to przyszło mi też do głowy, że podobnie jak tzw. dobre chęci premiowane są piekłem, tak samo fałsz i obłuda powinny być ;)

28 November 2008

Notka filozoficzna

Tak mi przyszło do głowy... że mimo wszystko lepiej siedzieć w fotelu niż na taborecie. Że nie ma jak mięciutki, wygodny przytulny fotel. Taki z wysokim oparciem i podłokietnikami, z wysuwanym podnóżkiem i odchylającym się oparciem. Na taborecie możesz wiercić się i kręcić, zmieniać pozycję, dopasowywać ją jak najlepiej do wykonywanej czynności, ale i tak nie zmienia to faktu, że siedzisz na taborecie. Ciągle tym samym, twardym, surowym stołku.
Tak, zdecydowanie nie ma jak miękki, przytulny fotel, a jeśli jeszcze w komplecie jest ciepły koc i kawałek dobrej książki to niewiele więcej do szczęścia potrzeba.
A w życiu jak w domu, po co się męczyć na taborecie* skoro można siedzieć w fotelu?




*Co prawda w niektórych sytuacjach/pomieszczeniach fotel nie sprawdziłby się zupełnie. Tak, w pewnych sytuacjach taboret lepiej zdaje egzamin. I czasem trzeba na tym twardym taborecie posiedzieć, żeby potem docenić miękkość fotela :)

14 November 2008

Notka zapożyczona

A raczej nie sama notka a pomysł na (tekst 'pomysł na' też jest zapożyczony od firmy produkującej żywnościowe oksymorony czyli niejadalne pół- oraz produkty spożywcze).

Czytam sobie ostatnio jedną książkę. Czytanie związane jest ściśle i nierozerwalnie z nagłymi napadami szalonego chichotu (a może cziczotu? ;) ) na przemian z refleksyjnym 'pełnoetatowa racja...'. O ile odkrywanie zabawnych fragmentów lepiej pozostawić każdemu czytaczowi (bo potem może już tak nie śmieszyć, a poza tym niekoniecznie to z czego zaśmiewam się ja będzie równie cieszyło innych), o tyle przed wyjawieniem mądrych mądrości oporów nie mam.

'Ogon jest jeden, a muuch wiele... - powiada Księga Mądrości Mu.
Znaczy to mniej więcej tyle, że wszystkich kłopotów od siebie nie odgonisz - niektóre muszą cię dosięgnąć i boleśnie ukąsić.
Kto nie jest w stanie cierpliwie znosić ukąszeń losu, będzie coraz więcej czasu tracił na bezskuteczne wymachiwanie ogonem. I stopniowo popadnie w obłęd, gdyż całą treścią jego życia stanie się unikanie nieuniknionego.
Księga Mądrości Mu uczy, że zamiast się z nieuniknionym szarpać, lepiej mu się poddać i przeczekać. Ogon jest jeden, a muuch wiele... - powiada Mu i zaraz po tym dodaje: ...ale wszystkie w końcu kiedyś odlatuują.'*

Proste zdanie, a trafia w samo sedno; ubranie w słowa myśli, które krążą czasem po głowie w niesprecyzowanej postaci i nie wiadomo czemu nie chcą skleić się w tak zgrabne frazy (może dlatego, że proste słowa z gardła nie chcą wyjść najbardziej**).




* Wojciech Cejrowski, 'Rio Anaconda', Zysk i S-ka Wydawnictwo, Warszawa 2006.
** T.Love, 'Ajrisz'

31 October 2008

Notka porzontkowa

Porządki (zwane także sprzątaniem) - zespół czynności, za pomocą których obniżamy* poziom entropii porządkowanego obszaru. Porządki dzielą się się na zewnętrzne i wewnętrzne.

Zewnętrzne obejmują szeroko pojęte najbliższe otoczenie sprzątacza, wymagają zwykle niemałego nakładu sił fizycznych, arsenału środków pomocniczych oraz dużej odporności psychicznej. Porządki zewnętrzne robimy dla przyjemności (tak, naprawdę istnieją osobniki przepadające za sprzątaniem) lub z konieczności - kiedy kurz-owce zaczynają dawać mleko. Porządków tego typu dla własnego dobra lepiej nie robić w czasie przeznaczonym na odpoczynek; czytaj: nie robimy porzontków w piontki. Tudzież w soboty i niedziele. Chyba ze ktoś jest masochistą i lubi jak mu źle, wtenczas proszę bardzo.

Porządki wewnętrzne natomiast, jak sama nazwa wskazuje, ograniczają się do obszaru znajdującego się wewnątrz osobnika je przeprowadzającego i wykonywane są zwykle, w przeciwieństwie do porządków zewnętrznych, na bieżaco w miarę potrzeb. Zaniedbanie porządków wewnętrznych nie grozi co prawda szalonym slalomem pośród beczących form życia ani odkryciem całkiem nowych kolonii ewoluujących na niepozmywanych naczyniach, grozi natomiast zaburzeniami wewnętrznej harmonii, co w krótkim czasie skutkuje co najmniej dyskomfortem psychicznym. Na porządki wewnętrzne każdy dzień jest tak samo dobry i dziś jest lepsze jest niż jutro.

*jest to określenie nader złudne i oszukańcze, ponieważ entropia to taka skubana bestia, która, jakby jej ładnie nie prosić/zmuszać do powstrzymania się od jej bezwstydnych zachowań, ona z uporem maniaka dążyć będzie do zwiększenia swojej wartości. Tak więc oczywiste jest, że pozornie wyganiając ją z jednego miejsca fundujemy sobie jej ekspansję w innym. Ale czym byłoby życie bez złudzeń?

24 October 2008

Notka zaskakująca czyli tak po prostu, prosto z mostu.

PIĄTEK.
Piątek jest to dzień tygodnia następujący po czwartku a poprzedzający sobotę. Nadejście piątku dla osobników pracujących w systemie pn-pt* oznacza zwykle wielką radość często wyrażaną publicznie, zespołowo, żywiołowo oraz procentowo. Z tym ostatnim wiąże się również pojęcie wyskokowo, które skrywać może cały szereg zachowań mniej lub bardziej społecznie akceptowalnych.  Piątek jest słodką zapowiedzią dni, w które budzik nie dzwoni w środku nocy, kawa jest wypijana dla przyjemności, a śniadanie może trwać i do obiadu**.
Piątki to moje ulubione dni tygodnia.
Chociaż mówią, że w piątek zły początek***. Ale w końcu piątki, szczególnie jesienno zimowe nie są po to żeby coś zaczynać ale raczej by słodko i zasłużenie poleniuchować z kubkiem gorącej herbaty w ręku :)

* Osobniki pracujące w systemie zmianowym miewają piątki w najmniej oczekiwanych momentach.
** Albo i do kolacji, jak kto woli.
*** Słyszalna jest też wersja 'w piątek Hitler wojnę przegrał' .Nie wiem, z historii jestem noga. Lewa :)