18 September 2012

bez-PanW-ie

Dzień pierwszy.
12:00. Pojechał. Ale spokój w domu! W końcu komputer tylko dla mnie, w końcu poparpię sobie do woli. I utnę słodką drzemkę w ciągu dnia, bo mam zaległości w spaniu. Ale najpierw zjem śniadanie, bez uprzedniego pytania osiem razy 'a ty na co miałbyś ochotę?' a następnie zmywania tryliona naczyń, sztućców i garczuszków.
12:40. Jedzenie w samotności jakoś mniej smakuje. Poza tym ilość zmywania okazuje się identyczna jak dla dwóch osób, z tą różnicą, że nie ma komu oddelegować tej nader przyjemnej czynności.
13:00. Dobry moment na drugą kawę. Dużą! Cała kafetierka tylko dla mnie!
14:00. Ale nudny ten internet. Do tego po kawie odechciało mi się spać, pójdę chyba na basen. Albo lepiej na rower.
14:05. Ale najpierw posprzątam mieszkanie, przyjemnie się wraca do czystego.
14:50. I zmienię pościel.
15:00. A to może jeszcze od razu nastawię pranie, akurat będzie do wywieszenia jak wrócę z przejażdżki.
15:10. Pompowanie kół to ciężka fizyczna praca.
17:00. Jazda na rowerze pod wiatr w sumie też. Ledwo wtaszczam bicykl na wysokie drugie piętro.
17:15. Nie mam siły wywiesić prania. Kochanie, rozwiesisz pra... aa, nie ma. Pojechał.
17:30. Trzeba by coś zjeść.
17:50. Dobra, może być spaghetti z pomidorami.
18:30. Jeszcze więcej zmywania.
18:40. Popatrzę co tam w weekendowym wydaniu gazety.
18:50. Łapię się na tym, że nie wiem, co czytam, bo myślę co porabia Pan W.
19:00. Lepiej rozwieszę to pranie zanim ewoluuje w nowe, nieznane formy życia i samo wyjdzie z pralki.
19:15. Może coś obejrzę na vod.
19:30. Nie ma nic ciekawego. W każdym razie nic, co chciałabym obejrzeć sama.
19:40. Dobra herbatka nie jest zła.
19:50. Tylko czemu tak szybko stygnie. A, jesień idzie. O, pooglądam sobie lampy podłogowe.
20:00. Nadal podoba mi się ta sama co wcześniej. I nie chce być tańsza. Dla odprężenia strzelę sobie projekcik kuchni.
20:30. O, ale fajnie wyszło! Da się to jakoś zapisać, pokazałabym Panu W.?
20:35. A, trzeba być zalogowanym.
20:40. Ups, nie mam tu konta. W trakcie rejestracji mój elegancki projekcik diabli porwali do piekieł.
20:45. Nie, no nie chce mi się drugi raz tego robić. Poczytam sobie lepiej o Malcie.
21:30. Uu, zimno. I miałam się dziś wcześniej położyć.
21:35. Ale najpierw jeszcze jedna herbatka.
21:45. I papieros, a co! Na tarasie! :D wyjątkowo cicho dziś na podwórku.
21:55. Ożeszmatkocórkoifszyjscyświenci jak zimno. Gdzie jest mój szlafrok?!
22:00. Ach tak, schnie. No to jeszcze herbatki. I pod koc, poczytam jednak kawałek gazety.
23:15. Fuck, miałam się wcześniej położyć. Dobra, prysznic i do łóżka.
23:30. Strasznie wielkie to łóżko. I zimno coś. No tak, Prywatny Emiter Ciepła grzeje dzisiaj obce hotelowe piernaty.
23:35. Do tego żadnego znajomego zapachu. Po cholerę ja zmieniałam dziś tę pościel?
23:40. Nie no, tak się nie da spać. Zaczynam rozważać sporządzenie termoforu z butelki po wodzie mineralnej.
23:50. O, kołdra jest w poszewce w poprzek. To dlatego wystają mi stopy, gdy rozprostuję nogi. Pytałam już, po co zmieniałam dziś pościel?
00:00. Nie no, nie będę teraz tego poprawiać, ucieknie mi całe z trudem skumulowane ciepło. Poza tym jest godzina duchów i jeszcze mnie coś złapie za nogę. W pozycji embrionalnej całkiem przyjemnie się zasypia.
00:15. Pod warunkiem, że zaśnie się od razu.
00:30. Dobra, poprawię jednak tę kołdrę. I założę skarpetki.
00:40. I pójdę po ten termofor.
00:50. Chyba się udało.

Dzień drugi.
05:45. Jeszcze tylko dwie noce, jeszcze tylko dwie noce...

--------------------

Mały apdejt.

Dzień trzeci.
A jutro będzie tak:

Znalezione na blogu Chustki :*

a sasasasa! :-)

2 comments:

  1. lubie tu zagladac:) ...duzo misiowania zycze (czyt. przytulania), to dziala jak najlepszy termofor.

    ReplyDelete
  2. Czekam i czekam na nowe wpisy i nie mogę się doczekać. A tymczasem zapraszam po wyróżnienie Liebster Blog. Beata

    ReplyDelete

leave a comment if you wish