24 July 2011

To leniwa niedziela

bo przecież nie ostatnia :) przynajmniej nie specjalnie.
Od wczoraj planowaliśmy trochę rowerowej aktywności w granicach Miasta, ale niebo groziło kapaniem. Skończyło się nie-za-długim spacerem. Trzeba było polegać na guglowej pogodynce - do teraz nic nie wykapało. Za to zjedliśmy w zaprzyjaźnionej knajpce flaczki i krem z zielonego groszku - mniam mniam; i zrobiliśmy sporo domowych porządków przed jutrzejszym najazdem koleżki Pana W. Domku nasz mały, tak łatwo Cię zagracić, tak łatwo Cię posprzątać... Bo graci się sam, sprzątać sam - już nie chce, ot, złoślistwo.
Za to drugie danie podane zostało po mistrzowsku - nasze ulubione pesto, oliwki, parmezan, na bonus pomidorki. Lubię proste żarcie :)

No comments:

Post a Comment

leave a comment if you wish